strona główna      o nas      co nowego      statkol      linki      księga gości
Ranking noclegów

średnia ocena: 7,0/23 pkt.

Justyna: 7,2 pkt., Remi: 6,8 pkt.


Nocowanie na dziko w Chorwacji (na wybrzeżu) okazało się niezwykle uciążliwe. Było sucho, skaliście i zupełnie brakowało miejsca na rozbicie namiotu. Bywało, że odpowiednią miejscówkę znajdowaliśmy dopiero po 20 km poszukiwań. Zdecydowanie lepsze warunki panowały w Słowenii.

 

1. Łąka przy sadach nad rzeką Vipavą w Słowenii (80 m n.p.m.)

16,0/23 pkt.: Justyna-16, Remi-16

 

Tereny wzdłuż rzeki Vipavy zajęte były pod najróżniejsze uprawy: brzoskwinie, kukurydzę, paprykę i pomidory. Nam udało się wyszukać fragment niezagospodarowanego pola zarośniętego wysoką trawą. Wieczorem wzięliśmy orzeźwiającą kąpiel w rzece, a następnie postaraliśmy się o kilka brzoskwiń z pobliskiego sadu na kolację i śniadanie.

 

2. Na łąkach jeziora okresowego Cerkniško jezero w Słowenii (550 m n.p.m.)

13,0/23 pkt.: Justyna-13, Remi-13

 

Cerkniško jezero jest jednym z fenomenów słoweńskiego krasu. W czasie wiosennych roztopów na rozległym polju pod Cerknicą powstaje największe jezioro w Słowenii, a kilka wzgórz zamienia się w wyspy. Ponieważ nasz rajd odbywał się późnym latem, mogliśmy rozbić namiot na wyschniętym dnie, które zarosło trawą. Kąpaliśmy się w krystalicznie czystej rzeczce zasilanej z pobliskich wywierzysk.

 

3. W gospodarstwie we wsi Župa w Bośni i Hercegowinie (330 m n.p.m.)

10,0/23 pkt.: Justyna-10, Remi-10

 

Wjazd do Bośni i Hercegowiny długo stał pod znakiem zapytania. Dopiero tuż przed naszym wyjazdem na rajd przyszła wiadomość z ambasady w Sarajevie, że rząd Bośni i Hercegowiny zawiesił obowiązek wizowy dla obywateli Polski na okres wakacji. Do przejścia granicznego Gornji Brgat koło Dubrovnika nie prowadziły żadne drogowskazy, a wkoło widać było wiele opuszczonych domów ze śladami pocisków w ścianach. Chorwaccy pogranicznicy poinformowali nas, że w Bośni z pewnością stracimy cały dobytek, albo wylecimy w powietrze na minie. Min rzeczywiście trochę się obawialiśmy i dlatego w poszukiwaniu noclegu udaliśmy się do przydrożnych zabudowań. Gospodarze, którzy nas przyjęli, byli bardzo mili, a gdy odjeżdżaliśmy, dali nam zapas śliwek i jabłek, który wystarczył na cały podjazd do granicy z Czarnogórą.

 

4. Owcze pastwisko na wyspie Krk w Chorwacji (15 m n.p.m.)

10,0/23 pkt.: Justyna-11, Remi-9

 

Owcze pastwiska rozdzielone kamiennymi murkami są stałym elementem w krajobrazie Chorwacji. Stąd też nocleg w takim miejscu uznaliśmy za obowiązkowy punkt rajdu i tylko czekaliśmy na dogodną okazję. Plan udało się zrealizować już podczas drugiego dnia pobytu nad Adriatykiem. Potem okazało się, że był to najlepszy nocleg w całej Chorwacji. Drobnym mankamentem tego miejsca były owcze bobki ścielące się na całym obszarze naszego obozowiska. My jednak starannie rozgarnęliśmy na boki wszystkie kuleczki, tworząc wokół namiotu naturalną barierę dla ewentualnych intruzów.

 

5. Leśna łąka na Danskim krasie w Słowenii (480 m n.p.m.)

9,5/23 pkt.: Justyna-10, Remi-9

 

Spaliśmy gdzieś w środku niewielkiego lasu, na łące ogrodzonej kamiennym murkiem. Kamienne murki to typowy widok na Wyżynie Kras. Jak na Słowenię przystało, była zielona, soczysta trawa i intensywna rosa rankiem. Był to zresztą najchłodniejszy poranek na rajdzie. Temperatura spadła poniżej 5 stopni i długo nie mogliśmy dosuszyć mokrego namiotu.

 

5. Na wyspie Ciovo koło Trogiru w Chorwacji (80 m n.p.m.)

9,5/23 pkt.: Justyna-10, Remi-9

 

Okolice naszego namiotu nazwaliśmy ogrodem botanicznym ze względu na dziwaczne rośliny rosnące wokół. Po wieczornym zwiedzaniu Trogiru przejechaliśmy na sąsiednią wyspę Ciovo i rozpoczęliśmy wspinaczkę po jakiejś wąskiej ścieżynie. Długo musieliśmy buszować po krzaczorach porastających zbocze wyspy, by znaleźć 3 m kw. w miarę płaskiego terenu pod nasz namiot. Spaliśmy za to w takich krzakach, że rano nie byliśmy pewni, którędy się z nich wydostać.

 

7. Łąka z widokiem na port Koper w Słowenii (270 m n.p.m.)

9,0/23 pkt.: Justyna-10, Remi-8

 

Jeszcze w Słowenii, ale już na półwyspie Istria - nastąpiła zupełna zmiana klimatu i krajobrazu. Po raz pierwszy musieliśmy spać na suchej trawie przeżywając prawdziwą inwazję robali. Wieczorem do naszego namiotu próbowała się dostać duża modliszka. Rano szybko zrobiło się gorąco i wtedy do ataku przystąpiły latające mrówki oraz osy. Takiego towarzystwa nie byliśmy w stanie dłużej tolerować i w pośpiechu zwijaliśmy manatki.

 

8. Łąka przy dzikiej winnicy na półwyspie Pelješac w Chorwacji (120 m n.p.m.)

7,5/23 pkt.: Justyna-7, Remi-8

 

Na półwysep Pelješac przypłynęliśmy promem z miasta i wyspy Korčula. Następnie długo kąpaliśmy się na maleńkiej plaży, by pod wieczór wyruszyć na stromą wspinaczkę wgłąb półwyspu. Po ostrym podjeździe na wysokość ponad 400 m nastąpił nie mniej ostry zjazd. Noclegu szukaliśmy już po zmroku. Przed miejscowością Janjina rozpościerało się niewielkie polje zajęte pod jakieś uprawy. Zjechaliśmy z asfaltu i po chwili znaleźliśmy kawał wysuszonej łąki obok dzikiej, opuszczonej winnicy. Na krzakach wisiały jeszcze drobne kwaskowate winogrona, którymi się skwapliwie posililiśmy. Nocą nie zaznaliśmy niestety spokoju. Mnie niepokoiły światła, które na długo rozświetlały nasz namiot przy każdym przejeżdzającym samochodzie - niestety namiot ustawiliśmy dokładnie na wprost drogi. Justynie dokuczały natomiast szakale wyjące do księżyca przez pół nocy. Na pamiątkę tego niechlubnego zdażenia, nocleg otrzymał nazwę "pola z szakalami".

 

8. Ogródki działkowe w Vela Luka na wyspie Korčula w Chorwacji (20 m n.p.m.)

7,5/23 pkt.: Justyna-8, Remi-7

 

Prom, który przywiózł nas ze Splitu na Korčulę, przybił do brzegu już pod wieczór i wiadomo było, że najważniejszym zadaniem będzie znalezienie noclegu. Mimo że główna droga przez wyspę wiodła długim poljem, okolica nie wydawała się zbyt przyjazna. Jedynym ratunkiem okazały się nie ogrodzone ogródki działkowe, na których znaleźliśmy opuszczoną działkę. Namiot rozbiliśmy na brunatnej ziemi pod drzewem. Gdy obudziliśmy się rano, w sąsiednim ogródku krzątał się starszy pan. Zagadną nas sympatycznie pytaniem, czy spaliśmy tu. My jednak woleliśmy szybko opuścić nasze półlegalne obozowisko.

 

10. Łąka koło wsi Stara Ves Petrovska w Zagorje w Chorwacji (200 m n.p.m.)

7,0/23 pkt.: Justyna-8, Remi-6

 

Wokół panowały typowe dla Zagorja widoki: zielone, lesiste wzgórza, porozcinane małymi dolinami. Miejsca na nocleg było wbród, a to, które wybraliśmy wydawało się przyjemne i ustronne. Niestety, gdy już rozgościliśmy się na dobre wokół zaczął się mały rozgardiasz. Po polu otaczającym nasze obozowisko biegało kilku facetów nawołując co chwila do siebie. Zdaje się, że kogoś lub coś szukali. Nie trzeba było długo czekać, by nasz obóz został odkryty. Stało się to w momencie, gdy z krzaków za naszym namiotem wyskoczył koń z dziewczyną na grzbiecie. Nie wiem dlaczego, ale świadomość, że ktoś obcy zna miejsce naszego noclegu spowodował u mnie poważny dyskomfort tej nocy.

 

11. Krzaki przy lądowisku dla helikopterów na wyspie Rab w Chorwacji (1 m n.p.m.)

6,5/23 pkt.: Justyna-7, Remi-6

 

Z perspektywy czasu, nocleg na wyspie Rab, oceniam jako straconą szansę. Gdy po przybyciu do miasta Rab okazało się, że najbliższa taksówka wodna na wyspę Pag płynie dopiero nazajutrz, mieliśmy kupę wolnego czasu. Jak to w takich sytuacjach najczęściej bywa, gdy czasu jest zbyt dużo, to potem okazuje się, że jest go za mało. Tak więc tradycyjnie na poszukiwania noclegu wyruszyliśmy tuż przed zmrokiem. Niestety nie chciało się nam jechać na dziką część wyspy, gdzie byłaby szansa rozbicia się w kulturalnych warunkach. Znów ukryliśmy się w gęstych krzakach, tym razem opodal lądowiska dla helikopterów. Ciężko to miejsce nazwać atrakcyjnym, wygodnym, czy choćby przyjemnym. Mimo to spało się nam całkiem dobrze.

 

11. Na działkach w Trsteno przy Jadranskiej Magistrali w drodze do Dubrovnika w Chorwacji (60 m n.p.m.)

6,5/23 pkt.: Justyna-7, Remi-6

 

Tego dnia przekonaliśmy się, jak trudno znaleźć kawałek wolnego placu przy Magistrali Adriatyckiej. Można jechać dziesiątki kilometrów i po jednej stronie będzie skalna ściana, a po drugiej strome urwisko. Każdy kawałek płaskiego gruntu jest szczelnie zabudowany. Gdy i tym razem okazało się, że nocleg sam się nie znajdzie, po raz kolejny ratowaliśmy się ucieczką na teren ogródków działkowych. Po przedarciu się przez zapuszczone chaszcze, odkryliśmy nawet kawałek łąki w zagłębieniu pomiędzy dwoma kamiennymi murkami. W tym dość zacisznym miejscu spaliśmy do samego rana, kiedy to zbudziły nas odgłosy koszonej trawy.

 

13. Stare ogródki działkowe w Tugare koło Splitu w Chorwacji (260 m n.p.m.)

5,5/23 pkt.: Justyna-6, Remi-5

 

To był nasz ostatni nocleg w Chorwacji (następnego dnia wyjeżdżaliśmy autobusem do Polski). Dzień spędziliśmy na przedmieściach Splitu oddając się przyjemnościom: kąpieli w morzu, wylegiwaniu się na słońcu i myciu pod samorobnym prysznicem w plażowej przebieralni. Wieczorem kupiliśmy arbuza i ruszyliśmy jakąś boczną drogą z zamiarem szybkiego znalezienia noclegu. Tak przebyliśmy 20 km lokując się ostatecznie na terenie opuszczonych ogródków działkowych. Ot taki to urok biwakowania w Chorwacji.

 

14. Winnica koło Rovinj na półwyspie Istria w Chorwacji (10 m n.p.m.)

4,5/23 pkt.: Justyna-3, Remi-6

 

Po tygodniowej tułaczce w głębi lądu, w Rovinj po raz pierwszy mieliśmy okazję na kąpiel w morzu. Wokół miasta nie ma wprawdzie typowych plaż, ale skały łagodnie schodzą do morza umożliwiając kąpiel. W takim właśnie miejscu, pod osłoną lasku, zamierzaliśmy zorganizować obozowisko. Niestety po krótkiej kąpieli i rozpoczęciu kolacji zorientowaliśmy się, że jesteśmy obserwowani przez pewnego typa z lornetką. Pozostali plażowicze dawno już opuścili okoliczne skałki, a ten wciąż się kręcił wkoło. Nie było wyjścia i postanowiliśmy wycofać się do miasta. Wtedy spostrzegliśmy, że facet też wytaszczył z krzaków jakiś rower i dalej nas śledzi. Postanowiliśmy się upewnić. Za jednym z zakrętów zgasiliśmy lampki (panowały już kompletne ciemności) i przystanęliśmy na poboczu. Po chwili zza zakrętu wyjechał śledzący nas typ, wymijając nas lekko zdezorientowany. Gdy ponownie ruszyliśmy, już po kawałku z powrotem zamieniliśmy się miejscami. Facet siedział na ławce udając, że odpoczywa. Wtedy mieliśmy już pewność co do jego podejrzanych zamiarów. Wjechaliśmy szybko do miasta, mieszając się z tłumem. Na uliczkach panował taki tłok, jakby był środek dnia. Otwarte były wszystkie sklepy i kawiarnie. Zwiedziliśmy Rovinj nocą i grubo po północy rozstawiliśmy namiot w winnicy na obrzeżach miasta.

 

15. Parking na wyspie Mali Lošinj w Chorwacji (25 m n.p.m.)

4,0/23 pkt.: Justyna-4, Remi-4

 

Był to chyba pierwszy nocleg na tej wyprawie, którego poszukiwania pochłonęły dobre kilkanaście kilometrów trasy. Po przejechaniu tego odcinka, nie znalazłwszy choćby kawałka ustronnego placu, wylądowaliśmy na przydrożnym parkingu na obrzeżach jednego z miasteczek. Tylko dzięki zapadającym ciemnościom mogliśmy dyskretnie rozbić namiot w samym narożniku parkingu, przy krzakach, tuż pod wysoką skarpą drogi. Niestety każdy przejeżdżający samochód, czy głośno rozmawiający przechodnie skutecznie wydłużali nam oczekiwania na bezcenny sen.

 

16. Sad w gospodarstwie koło miasta Krško w Słowenii (170 m n.p.m.)

3,5/23 pkt.: Justyna-3, Remi-4

 

Jeden z dziwniejszych noclegów na rajdzie. Do miejscowości Brestanica zjechaliśmy późnym wieczorem. Ponieważ następnego dnia wczesnym rankiem mieliśmy pociąg do stolicy Słowenii Lubljany, udaliśmy się na stację, rozpoznać temat zakupu biletów i przewożenia rowerów. Następnie okazało się, że obok budynku dworca znajduje się kran z bieżącą wodą, co skwapliwie wykorzystaliśmy, urządzając wieczorne szorowanie pleców. Gdy wokół zapanowały już kompletne ciemności, zaczęliśmy się rozglądać za miejscem na nocleg. Po ujechaniu paru kilometrów od stacji, dotarliśmy do wolno stojącego domu. Namiot rozbiliśmy w sadzie kilka metrów od domu, nie pytając gospodarzy o zgodę. Rano zwinęliśmy się również w ciemnościach. Jedyny ślad, jaki po nas pozostał, to kawał wygniecionej trawy.

 

16. Krzaki koło miasta Nin w Chorwacji (10 m n.p.m.)

3,5/23 pkt.: Justyna-4, Remi-3

 

Do miasteczka przybyliśmy wieczorem i na zwiedzanie było już zbyt późno. Wyruszyliśmy więc na okoliczne niużytki z zamiarem znalezienia kawałka gruntu pod namiot. Z braku lepszych miejsc, wbiliśmy się w jakieś kolczaste krzaczory, stawiając namiot 2 metry od polnej drogi biegnącej wzdłuż płotu ośrodka sportowego. Niestety drogą tą podążały grupki młodzieży na lokalną dyskotekę, co nie pozwalało nam w spokoju oczekiwać na sen.

 

18. Polana przy moście nad rzeką Krka w Chorwacji (20 m n.p.m.)

3,5/23 pkt.: Justyna-1, Remi-6

 

Most drogowy na rzece Krka koło miasta Skradin wyznacza granicę Parku Narodowego Krka. Wieczorem podjechaliśmy jeszcze pod największą atrakcję parku - wodospad Skradinski buk, by choć przez chwilę wsłuchać się w niesamowity huk płynącej wody. Potem cofnęliśmy się do mostu, rozbijając namiot nad samą rzeką. Niedaleko nas parkował samochód, z którego po chwili wysiadł, jak się potem okazało, trochę szalony Niemiec. Widząc nasze zakłopotanie, od razu stwierdził, że to świetne miejsce na nocleg i że on też tu właśnie nocuje. Dodał nawet, że za granicą zawsze sypia w samochodzie, bo tak jest najtaniej. Następnie zaczął opisywać w jaki jeszcze sposób można zaoszczędzić pieniądze będąc w Chorwacji. Pierwszy przykład to wodospad Skradinski buk, do którego należy iść wieczorem, po zamknięciu kas. Z kolei w Plitvickich Jeziorach spał całą noc na ławce, by nie płacić drugiego dnia za wstęp na teren parku. Opowieściom tym pewnie nie byłoby końca, ale nagle Niemiec oznajmił, że przed nim jeszcze długa trasa, po czym wsiadł do samochodu i odjechał. Dokończyliśmy kolację i układaliśmy się spać, gdy od strony rzeki zaczęły docierać do nas dziwne odgłosy. Okazało się, że kłusownicy rozstawili sieci wpoprzek rzeki i teraz tłukli wiosłami w taflę wody naganiając ryby. Hałasy te nie dawały nam spokoju przez dobre 2-3 godziny, przy czym Justyna w ogóle nie zmrużyła oczu, a ja po jakimś czasie jednak zasnąłem. Gdy już się wydawało, że nic gorszego nie może nas spotkać tej nocy, na moście pojawili się imprezowicze z lokalnej dyskoteki. Ekipa ta urządziła sobie kąpiel po pijaku połączoną ze skokami z mostu do wody. Trwało to godzinę lub dłużej. Justyna tej nocy prawie wcale nie spała. Ja tym razem byłem wyjątkowo odporny na hałasy i pospałem trochę więcej.

 

19. Trawnik na peryferiach miasta Kotor w Czarnogórze (155 m n.p.m.)

2,0/23 pkt.: Justyna-3, Remi-1

 

Był to nocleg poprzedzający ten koło Dubrovnika, opisany poniżej. Tak się więc złożyło, że dwa najgorsze noclegi nastąpiły bezpośrednio po sobie, w ostatnich dniach rajdu.
Zabudowania miasta Kotor tak szczelnie wypełniają każdy skrawek Zatoki Kotorskiej, że w poszukiwaniu noclegu byliśmy zmuszeniu ruszyć słynną serpentyną kotorską. Jechaliśmy powolutku w górę wpatrując się w pobocza z nadzieją na kawałek trawnika. Po zmroku ruch na drodze zupełnie zamarł. Jednak ledwie minęliśmy ostatnie zabudowania miasta, zaczęły dobiegać do nas przeraźliwe piski opon i wycie silników. Wkrótce okazało się, że miejscowi miłośnicy samochodów marki Golf urządzili sobie nocne wyścigi na krętej drodze. Szybko poznaliśmy zasady tych ulicznych gonitw. Samochody startowały parami, jeden za drugim, przy czym tylko ten pierwszy jechał na światłach, starając się zgubić drugiego. Drugi, jadąc na oślep, gnał w odległości jednego metra za pierwszym. Jedna sesja trwała kilka minut. Po przejechaniu wyznaczonego odcinka następowało przegrupowanie i samochody wracały tą samą trasą w przeciwnym kierunku. Za każdym razem, gdy pędzące Golfy zbliżały się do nas, uciekaliśmy na pobocze, a w przypadku jego braku, przyklejaliśmy się do skalnej ściany lub barierek. W ten sposób ratowaliśmy się dobre kilka lub kilkanaście razy zanim udało się nam zjechać z trasy wyścigu. Wtedy mieliśmy już kompletnie dosyć jakiejkolwiek jazdy. Rozbiliśmy się na niewielkim trawniku na górnym tarasie miasta pomiędzy warsztatem samochodowym i blokami mieszkalnymi. Nie dość, że spaliśmy w fatalnym miejscu, to nocą zerwał się wiatr bora okrutnie miotając gałęzie na pobliskich drzewach. Moje zszargane, po wieczornych przeżyciach, nerwy nie były w stanie znieść kolejnych niepokojących odgłosów i przez większą część nocy nie zmrużyłem oczu.

.... najgorszy nocleg:
 

20. Na wzgórzu Srđ nad Dubrovnikiem w Chorwacji (350 m n.p.m.)

1,5/23 pkt.: Justyna-3, Remi-0

 

Wspaniały wieczorny widok na Dubrovnik nie zapowiadał koszmaru, który przeżyliśmy nocą. Miejsce, w którym obozowaliśmy wydawało się odludne. Niestety po jakimś czasie zaczęły podjeżdżać tam samochody, których właściciele wywalali śmieci w pobliskie krzaki. Następnie, jeszcze przed północą, kilkanaście metrów od nas zaparkował jakiś samochód, który długi czas świecił światłami prosto na nasz namiot. Odjechał chyba dopiero po czwartej. Jak by tego było mało, w nocy zerwała się prawdziawa wichura. Namiot kładł się dosłownie na nasze twarze. Rano okazało się, że to pierwsze podmuchy słynnej bory. Wiatromierz na moście Tjuđmana w Dubrovniku wskazywał ponad 70 km/h. Tej nocy w zasadze nie zmrużyłem oka. W życiu nie pamiętam gorszego noclegu.



Zasady oceny noclegów:
1. Ocenie podlegają tylko noclegi bezpłatne.
2. Ocena przebiega wg 4 kryteriów + bonus nadzwyczajny
   a) warunki noclegowo-pobytowe - punktacja od 0 do 5,
     czyli jak wyglądało miejsce pod namioty i jego otoczenie, czy była trawka, czy może brud i malaria, no i w jakich warunkach przyszło nam spożywać.
   b) warunki higieniczno-sanitarne - punktacja od 0 do 5,
     czyli czy można było się ochlapać wodą.
   c) poczucie bezpieczeństwa - punktacja od 0 do 5,
     czyli jak wysokie było prawdopodobieństwo, że ktoś przyjdzie i zwędzi nasze bidony.
   d) walory krajobrazowe - punktacja od 0 do 5,
     czyli w jakiej okolicy spaliśmy, czy był to zagruzowany barak, czy może łączka w górskiej kotlinie.
   e) bonus nadzyczajny - każdy przyznaje punkty wedle uznania od minus 3 do plus 3,
     np. w sytuacji gdy na noclegu objedliśmy się winogronkami, lub spotkaliśmy pana, który twierdził, że jest duchem.

© Przemysław Remigiusz Kitliński 2006-2017